Andrzej Radomski pozwał Ewę Drozd. Ruszyła kolejna sądowa batalia

Andrzej Radomski zarzuca byłej posłance zniesławienie po tym, jak w jednym z komentarzy na portalu Facebook zarzuciła mu rozdwojenie jaźni.

– Zażądałem od pani Drozd przeprosin oraz odszkodowania, takiego samego jakiego ona żądała w poprzedniej sprawie, czyli 50 tysięcy złotych – mówi nam Andrzej Radomski dodając, że będzie wnioskował do sądu o jawność rozprawy. – Ja nie mam nic do ukrycia – zaznacza, nawiązując do rozprawy z powództwa Ewy Drozd przeciw niemu, która była utajniona.

Przypomnijmy, że tamta poprzednia rozprawa miała dotyczyć obraźliwych wpisów wobec Ewy Drozd, których autorem miał być radny Radomski. On sam tłumaczył, że dokonał ich ktoś inny na koncie pod jego imieniem i nazwiskiem. Sąd nie dał temu jednak wiary i uznał winę radnego, wymierzając mu karę 8 tys. złotych grzywny, 10 tys. złotych nawiązki oraz kosztów postępowania. Sąd Apelacyjny odrzucił apelację od tego wyroku.

Ewa Drozd uważa, że jest to zwyczajny odwet ze strony Andrzeja Radomskiego i obie sprawy jej zdaniem, znacznie się różnią. Jak dodaje, pod jej adresem padły niecenzuralne słowa.

– Mój wpis dotyczył jego wpisu pod moim profilem, dotyczącego balu. Pan Radomski napisał coś w stylu, że mam bujną wyobraźnię, a ja odpisałam, że nie znam nikogo kto ma bujniejszą niż on. Użyłam zwrotu o rozdwojeniu jaźni w potocznym jego znaczeniu, jak często używa się go w potocznych rozmowach. Nie mówiłam tu o medycznym znaczeniu rozdwojenia jaźni – mówi nam Ewa Drozd. – Gdybym ja miała pozywać ludzi o takie komentarze, to nie wychodziłabym chyba z sądu.

Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 26 listopada. Zarówno Andrzej Radomski, jak i Ewa Drozd są pewni swoich racji. Komu z nich tym razem przyzna rację sąd?